Gotowanie w fartuszku – czy to wstyd?

Od dzieciństwa lubiłam eksperymentować w kuchni. Razem z moją babcią lubiłam wymyślać nowe przepisy, muszę przyznać, że już wtedy całkiem nieźle mi to wychodziło i moimi daniami zajadała się cała rodzina. Jedynym moim problemem było to, że kuchnia po gotowaniu wyglądała jak po przejściu tornada a ja sama jak dziecko wojny.
Fartuch kuchenny nie musi być nudny
Dzisiaj, gdy już jestem dorosła, niewiele zmieniło się w tej kwestii. Gotowanie nadal jest moją pasją a utrzymanie porządku przy tym, celem poza moim zasięgiem. Na przykład ostatnio, gdy szykowałam spagetti po bolońsku na kolację dla całej rodziny, przed samym przyjściem gości, udało mi się rozchlapać sos pomidorowy na moją nową wizytową bluzkę. Innym razem nie zauważyłam ogromnej plamy po burakach na moich spodniach i wyszłam w takim stroju odebrać dzieci ze szkoły. Mimo, iż mąż wielokrotnie sugerował mi zakup fartuszka ochronnego, to jakoś nie mogłam się do tego pomysłu przekonać. Ciągle bałam się, że będę wyglądać jak babcia, dla której jej ulubiony fartuch w drobne kwiatuszki stał się ostatecznie jej ubraniem na co dzień. Jakoś źle mi się to po prostu kojarzyło. Po którymś kolejnym moim kulinarnym szaleństwie, po którym jak zwykle miałam do sprzątania nie tylko kuchnię ale też i generalne pranie ubrań, mąż zapowiedział, że załatwi mi fartuch, którego na pewno nie skojarzę z babcią. Wynalazł w internecie sklep oferujący śmieszne fartuchy kuchenne dla niej i dla niego. Przyniósł mi kilka modeli z nadrukowanym ciałem modelek w bieliźnie.
Rzeczywiście, nie ma możliwości abym kojarzyła siebie w tym stroju z babcią. Śmiejemy się z tego za każdym razem, gdy robię coś w kuchni. O dziwo nawet mąż dla żartu przymierza nowe fartuszki i pomaga mi wtedy przy przygotowywaniu posiłków.